Sama niedawno mialas taka klate, ciekawe czy wtedy tak bys napisala. Pewnie chcialabys zeby chlopak nie zwracal na to uwagi, zeby powiedzial " czym sie przejmujesz dziewczyno".
Juz jestes po operacji to nie tylko kazdego gonisz na stol jak opetana ale jeszcze mowisz ludziom ze odbierasz ich gorzej bo maja wade.
Zle sie robi... pfu
Archont, na moim przykładzie widzisz - jak patrzy ktoś kto ma ładny mosteczek (tym bardziej po operacji)...
Nie chcę odbierać Ci wiary... (mały pectus excavatum to w porównaniu z jakkolwiek kurzą klatką - taką jak moja kiedyś to pikuś i rzeczywiście pod względem estetyki czasami nie warto się pewnie zadręczać)...
Ale dlaczego jeśli można to zmienić - to ma się tego nie robić? Z braku odwagi? Ze strachu przed podjęciem odopowiedzialnej decyzji?
Czytając tu, że ktoś nie chce iść na operacji, bo się boi bólu, śmierci - to jest niepoważne.
Jeżeli nawet poprzez wyrzeczenia i cierpienie można polepszyć jakoś swojego życia to dlaczego tego nie robić?
Nie gonię nikogo jak opętana - jestem z natury bardzo wyważona i zrównoważona - ale gdyby sprawa dotyczyła kogoś mi bliskiego - na przykład mojego ukochanego to rzeczywiście bym go pogoniła może nawet z nożem... :wink:
Kiedy miałam jeszcze wadę - to jasne, że patrzyłam na to z innej perspektywy, nie miałam poczucia, że jestem jakaś ułomna czy oszczepcona, ale autentycznie wstydziłam się.
Wstydziłam sie nawet u lekarza - nawet kiedyś jak byłam niesforną nastolatką jedną lekarkę która chciała mnie obejrzeć wyzwałam od głupich i innych takich...
Albo kąpanie się pod prysznicami bez przegródek na wycieczkach szkolnych to była dla mnie prawdziwa tragedia...
A robienie rentgenu przez największą plotkarkę w moim mieście, ktora przyglądała mi się jak ufoludkowi to było okropne - w życiu bym do tej baby więcej nie poszła - żeby się za dużo nie dowiedziała...
Sam fakt posiadania czegoś co jest defektem kosmetycznym, wadą - sprawia, że ma się ujemny stosunek do swojego ciała... Ja kiedyś tak miałam ( jestem przekonana, że bardziej jest tak u dziewczyny - bo dla płci przeciwnej to ma na pewno mniejsze troszkę znaczenie, może to kwetisa wrażliwości, poczucia piękna - coś w tym rodzaju na pewno)
Po maturze (a więc dobre kilka lat temu) miałam okresowe badania jak to zwykle bywa - a wtedy bardzo miła Pani powiedziała mi, że na miejscu takiej ładnej dziewczyny jak ja to już dawno by sobie to zoperowała... A ja głupia myślałam wtedy, ze taki zabieg kosztuje jakąs fortune i ogólnie niezorientowana byłam...
betusia dala nam do zrozumienia ze gdybys jej pokazal swoj " dolek" to bylaby kicha z relationship calego.
Wiesz ile ja klatkek Archont w życiu widziałam?
A tu na forum ile się Pectusów naoogladałam?
Nie wzbudza to we mnie obrzydzenia - nigdy też nie określiłabym tego jako defekt, oszpecenie, czy nie powiedziałabym, ze to jest obleśne (choć z pewnego innego forum dziewczyny wypowiadały sie, że gdyby chłopak miał wadę to by czegoś takiego obleśnego się nie dotknęły)...
Myślę, że zapewne przez to, że mnie samą to spotkało jestem o wiele bardziej wyrozumiała i potrafię zrozumieć i zaakceptować o wiele więcej.
Nie uciekłabym gdbybym wyczuła czy zobaczyła u kogos wadę. Nic co ludzkie nie jest mi obce. Znam o wiele gorsze choroby niż wada klatki...
Nie czuję się w jakikolwiek sposób lepsza przez to, że jestem już dawno po operacji, ale - widząc po sobie jak wiele ona zmieniła w moim życiu - życzę każdemu kto ma z tym problem - by jak najszybciej zrobił i zapomniał że miał taki problem - bo marnować newy i życie na coś co można rozwiązać za dotknięciem czarodziejskiego skalpela...
Jeszcze raz powtrzam jestem bardzo daleka od tego by kogokolwiek potepiać czy postrzegać kogoś jako "gorszego" - bez względu na to jaki ma kolor skóry, poglady religijne, polityczne - czy ma taką wadę czy inną albo nie ma żadnej...
Nie rób ze mnie takiej okrutnicy - ja naprawdę jestem nieszkodliwa :mrgreen: