Dane:
Wiek: 22 lata
Waga: +/- 70 kg
Wzrost: 185 cm
Wada: PE
Elo elo 5 2 0!
Mam PE, no cóż. Chcę przedstawić moją drogę jaką pokonałem do czasu operacji

Może komuś pomogę, zainspiruję lub cokolwiek innego.
Większość z Nas, pectusa za wszelką ceną próbuje ukryć jak tylko się da. Ja nie byłem inny. Noszenie bluz rozpinanych,tshirtów z nadrukami z dość 'sztywnego' materiału,zakładanie koszul na tshirty albo noszenie opiętych podkoszulek pod tshirt, by klatka wyglądała na normalną. Nie ma nic bardziej irytującego w lato, gdy idąc, podmuch wiatru przyciska koszulkę do klatki piersiowej. Garbienie się to też konsekwencja kamuflowania wady. Nie muszę dodawać, że zdjęcie koszulki na wf-ie lub wypad na basen, to sytuacje mało komfortowe.Mam wrażenie, że pectus sprawia, że moje życie stoi w miejscu. To takie żenujące, patrząc na osoby w dużo gorszych sytuacjach, które umieją pokonać swoje kompleksy. Dlatego powiedziałem dość. Muszę zmienić się by ruszyć dalej!
Kilka lat temu, będąc niepełnoletnim,chciałem poddać się operacji. Mama była przeciwna, to wynika z jej natury, zawsze o wszystko się troszczy, a w głowie miała czarne scenariusze. Nie poddając się, trafiłem do ortopedy. Może Wy trafiliście na bardziej wyrozumiałego ale mój powiedział, że wada jest słaba, ogólnie ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia (drążek, spężyny, basen), a będzie wszystko super. Dokładając do tego owe scenariusze mamy - poddałem się. Nawet przez dłuższy okres nie zaglądałem na forum, bo to sprawiało, że nie myślałem tak często o wadzie. Dziwne ale tak było.
Przeprowadziłem się z mojego miasta do stolicy. Zacząłem rozmyślać o wadzie i postanowiłem, że teraz jest ten czas kiedy mogę zmienić wszystko. Pierwszym krokiem jaki poczyniłem było zapisanie się do lekarza rodzinnego. Już teraz wiem skąd te niepochlebne opinie na temat publicznej służby zdrowia. Już przy rejestracji były problemy, choć tak naprawdę wyolbrzymione. Zapisany do kierownika przychodni, udałem się do domu. Nadszedł czas wizyty, przyszedłem punktualnie. Czekanie, czekanie, jest w końcu wychodzi pani. Słychać, że pacjentka dobrze dogaduje się z lekarzem. Na sercu zrobiło się lżej i pomyślałem, że to na pewno miły człowiek. Och, jak ja się myliłem

Od razu dostało mi się za rożne rzeczy ale nie wgłębiając się w to, przedstawiłem powód mej wizyty. Lekarz stwierdził, że prawie tego nie widać(czyt. pectusa),a na hasło "operacja" coś wymamrotał, że jak to będzie wyglądać w lato, jak to tak (wtf?).Domagał się różnych badań w związku z PE, których nigdy nie miałem robionych. Pytał w kółko 'gdzie są', a na moje ' nie miałem ich robionych', odpowiadał 'na pewno były! gdzie są?!'

. Za bardzo nie zrozumiałem jego argumentów, zależało mi jedynie na skierowaniu do przychodni i na RTG klatki jakby udało się. Otrzymałem do przychodni, dobre i to.
Warszawa:Tak więc zapisałem się do dr Rudzińskiego z IGiCP w Warszawie, ul. Płocka, na 16 maja.
I wizyta( 16 maja 2012 r):
Rejestracja zaczyna się od 7:30 , a kończy o 9:30 . Ponoć dr przyjmuje tylko w środy. Miałem numerek 28,do rejestracji przyszedłem koło 9. Jeśli komuś zależy, lepiej przyjść wcześniej po numerek, potem długo czeka się. Do dr zapisało się 50 pacjentów! Doktor zjawił się coś ok 11. Wizyty pacjentów trwają bardzo krótko(ok 5 minut). Najgorsze to czekanie na jego przyjście

Moja wizyta trwała góra 2 minuty. Powiedziałem z czym przychodzę, zdjąłem sweter, Dr Rudziński zapytał "chce Pan to operować?" , ja że tak, jestem zdeterminowany, on że okej, na operację czeka się tydzień (!), więc mam zgłosić się wtedy kiedy chcę być operowany (czyt. koniec sierpnia). Tak więc od razu zapisałem się na wizytę w sierpniu. Wiem,że moja wada nie jest duża, ale lewa strona jest mniejsza od prawej itp i chcę naprawić to jak się da.
Niestety, ale dużo osób krytykuje w/w szpital, więc nie ryzykując oraz nie rezygnując, celuję w Łódź.
Łódź:Zapisałem się do szpitala , nie do samego dr Kozaka ale innego, już nie pamiętam. Na wizytę czekałem coś koło 2-3 tygodni. Lekarz, który mnie przyjął powiedział, że operacjami zajmuje się dr Kozak. Dał mi skierowanie na RTG klatki piersiowej, które wykonałem od razu po wizycie. Trochę pojeździłem do Łodzi, więc z moich obserwacji najszybszą drogą do dr Kozaka jest przyjechanie do szpitala, udanie się na 5 piętro i zapytanie jego asystenki z biura czy profesor Was przyjmie. Tak ja do niego dotarłem. Mogłem zrobić tak od razu niż jeździć tyle czasu

Dr Kozak powiedział, że wada nie jest duża, że na operację długo nie czeka się, on robić problemów mi nie będzie ale odradza. Trochę znowu wycofałem się, a gdy inny 'pectus' miał tam operacje i nie był zadowolony - odpuściłem.
Dr Kozak przyjmuje również prywatnie.
ul. Piotrkowska 204/210
tel 636 30 30
Środa 15-17
UNI-MED
NIE MAM PEWNOŚCI CZY TO AKTUALNE DANE!
Myślałem o Poznaniu. Długo czeka się ale pewnie warto. Zacząłem przeglądać posty i trafiłem na Gdańsk. Czemu nie spróbować?
Gdańsk:No więc zapisałem się bezpośrednio do dr Żurka, 11 stycznia 2013 r. Jest to jedyny jak do tej pory lekarz, który nie był zdystansowany i znudzony rozmową. Wszystko dokładnie opisał, mówił, że jeśli zdecyduję się, on nie będzie robić problemu. Stwierdziłem, że to jest to, już nie będę się dłużej z tym wahał i powiedziałem, że chcę operacji. Dwa dni po wizycie miałem zadzwonić do przychodni i dowiedzieć się kiedy mam termin operacji. Okazało się, że na 15 lutego

Stawiłem się do szpitala 14 lutego, ok. 12. Jak się okazało, powinno się być od 9. Wtedy dr przyjmuje na ponowną konsultacje, zakłada się kartę pacjenta w Planowanym Punkcie Przyjęć [parter, po prawej stronie od wejścia głównego],oddaje rzeczy wierzchnie [ po prawej stronie od PPP] i ubiera w piżamkę,potem idzie się do punktu pacjenta [ III piętro, oddział chirurgii klatki piersiowej],następnie pobieranie krwi, EKG i marszem do pokoju.
Szpital:Jest nowy, przestronny, dobrze wyposażony. Pokoje są dwuosobowe, a w nich TV. Łazienka w każdym pokoju. TV płatny, 8 zł za 1 dzień, 16 za 3 dni, 32 zł za 7 dni, do kupienia bilety z kodem na każdym piętrze w niebieskiej maszynie .Jest na oddziale kuchnia, gdzie można sobie co nie co zrobić. Na dole sklepik, gdzie też wybór jest całkiem fajny.
Personel:Genialny. Życzliwy. Profesjonalny. Naprawdę, są to ludzie pomocni, którzy zawsze przyjdą gdy potrzeba. Cierpliwi i dowcipni jednocześnie. Można było pogadać, ot tak po ludzku.
Jedzenie:Jak na szpital to chyba całkiem dobre. Pani serwujące dania też sympatyczne i pomocne. Największym minusem było to, że na śniadanie często można było dostać tylko kawe (nie piję), przy obiedzie/kolacji pojawiła się herbata i soczek (woda z jakiś syropem owocowym). Ponizej wrzucę fotki, które udało mi się zrobić
Doktor:Jest świetny! Potrafi słuchać, nigdy nie okazuje dystansu. Profesjonalista. Widać, że ma podejście do pacjentów, zawsze pyta czy wszystko w porządku, czy coś boli. Jestem w 100% zadowolony.
Co warto zabrać ze sobą:- kubek, sztućce
- piżama, najlepiej dwie lub więcej
- szlafrok
- ręczniki kąpielowe
- chusteczki higieniczne i chusteczki nawilżone
- kosmetyki, w tym krem lub coś do ust, szybko robią się suche
- kapcie
- klapki pod prysznic
- bielizne, skarpetki
- dużo, dużo wody, najlepiej przygotować jej sobie jak najwięcej.
- dobrze wziąć jakąś mp3, książkę, choć w ostateczności jest TV w pokoju.
- jakieś drobne, w razie kryzysu głodowego.
14.02.1213 r. Dzień I, przed operacjąPo wszystkich formalnościach, zostałem oddelegowany do pokoju. Za chwilę pojawiła się pani z wózkiem. Czas na obiad! Fotkę wrzucam niżej:

Można jeść do godziny 18, potem robi się wlewkę, a do godziny 22 można przyjmować płyny. Zaopatrzyłem się wcześniej w produkt ENEMA (koszt ok. 10 zł, do nabycia w każej aptece), choć jak później zauważyłem pielęgniarki dawały to samo innym. Także przepłaciłem

Jakoś po 16 przyszedł anastezjolog pomówić o znieczuleniu. Ja miałem mieć ogólne z możliwościa dawkowania wg własnej potrzeby (dostaje się panel z przyciskiem, w razie bólu klikamy i dostajemy bezpośrednio znieczulenie)
O godzinie 17.30 była kolacja, a zaraz po niej pielęgniarka przyniosła wcześniej wspomnianą ENEME. Wieczór mijał powolnie, bezstresowo. Odbył się też wieczorny obchód, gdzie dostałem tabletkę na sen, która de facto nie pomogła
15.02.1213 r. Dzień II, dzień operacjiByłem drugi w kolejce do operacji. Planowana godzina to 11, choć odbyła się jakoś o 12. Operację miał przeprowadzić dr Żurek z dr Dziedzicem. W sumie niewiele pamiętam, dostałem coś i pojechałem na blok operacyjny. Przepudziłem się i poczułem ogromny ból. Jakby pod moją klatką piersiową trwała właśnie trzecia wojna światowa. W pół przytomny, nie widząc jak zawołać personel, zacząłem podnosić dłoń jak do odopowiedzi, co ktoś z ekipy tak określił

Poprosiłem o znieczulenie, a potem podstawili drugie łóżko, na które musiałem się przenieść. Zostałem przewieziony do pokoju, gdzie dostałem różne zastrzyki. Najgorsze jest do, że nie można przyjmować żadnych płynów. Został założony dren po lewej stronie.
16.02.1213 r. Dzień III, pierwszy dzień po operacjiNajgorzej wspominam kaczkę do moczu. Miałem z nią trochę problemów, nieprzyjemne. Ciągle zastrzyki w wenflon, antybiotyk, przeciwzakrzypowy w brzuch. Ciężko było zasnąć. Pielęgniarki przychodziły co chwilę, z nudów zacząłem zerkać na zegarek. Był taki moment, że przychodziły np. o 0:30, potem 1:30, po 3, a o 5.20 jest mierzenie temperatury i ciśnienia. Co jak co ale nie pośpi się
17.02.1213 r. Dzień IV, drugi dzień po operacjiJeśli dobrze pamiętam tego dnia zmieniłem pokój, gdzie kazali mi się umyć i zmienić piżamę. Zdziwilo mnie to, bo ponoć 5 dni po operacji można się myć ale na pewno wiedzą co robią. Nie chcę kłamać ale też zdjeli mi dren. Byłem strasznie osłabiony, a gdy usiadłem zrobiło mi się słabo i zwymiotowałem. Następnie dzień minął na leżeniu, gdzie również często dostawałem zastrzyki.
18.02.1213 r. Dzień V, trzeci dzień po operacjiTu zaczęto mnie nakłaniać do spacerów. Do szpitala przychodzą studenci medycyny czy też fizjoterapii. Powoli zacząłem chodzić to tu to tam, kupić bilet do TV, z czasem na dół do sklepiku. Było to męczące. Przyszła dziewczyna z medycyny, z którą chwilę pogadałem o PE. Miło, bo na oddziale średnia wieku pacjentów to pewnie jakieś 45 lat. Pojawiły się też studentki fizjoterapii, które pokazywały ćwiczenia, razem chwilę pospacerowaliśmy, pogadaliśmy o pierdołach.
Na obchodzie dr Żurek wspomniał, że jutro lub pojutrze mogę być wypisany. Dawkowanie przeciwbólowych miało być mniejsze
19.02.1213 r. Dzień VI, czwarty dzień po operacjiPrzy porannym obchodzie dr wspomniał, czy chcę już opuścić szpital, ale odmówiłem. Powiedziałem, że nie czuję się na siłach, tym bardziej, że przyjechałem sam i sam wrócę, a do pokonania mam 500 km. Nie było problemów bym został. Zalecił pielęgniarkom wstrzymanie przecibólowych i wydawanie na moje żądanie. Tu kolejny raz zmieniłem pokój, gdzie trafiłem na najbardziej irytującego współlokatora do tej pory.
20.02.1213 r. Dzień VII, piąty dzień po operacjiPo śniadaniu, czas poranny obchód. Dr Żurek spytał się, jak kondycja, czy wypisujemy. Powiedziałem, że tak. Spytał czy mam załatwiony transport. Chwilę potem przyszła studentka z fizjoterapii, gdzie wykonałem jej polecenia ćwiczeń oraz poklepała moje plecy. Następnie zacząłem się pakować, umyłem. Dostarczono mi rzeczy wierzchnie z magazynu. Dr przynióśł mi skierowanie do zdjęcia szwów, przebieg mojego pobyty i recepty na leki przecibólowe. Wystawił zwolnienie lekarskie do końca marca

Pogadaliśmy chwilę, mam zgłosiś się na jakiś miesiąć do konsultacji. Po wszystkich formalnościach, podziękowałem jemu, paniom pielęgniarkom i załodze, gdzie udałem się w kierunku windy i do domu!
Harmonogram normalnego dnia:5.20 - mierzenie temperatury, ciśnienia, jakieś leki
7.30 - śniadanie
8.30 - poranny obchód
13.00 - obiad
14.00 - obchód drugi
17.30 - kolacja
19.30 - obchód wieczorny
Zawsze można prosić pielęgrniarki o coś na sen, przecibólowego. Pomogą

[foto] Tak było:



[foto] Tak jest obecnie:


P.S. wiem,że zdjęcia jakościowo i profilowo nie są dobre, z czasem powrzucam więcej tych po operacji.
Z efektu jestem zadowolony. Słyszałem zarówno opinie od studentów, pielęgniarek, rehabilitantów, że efekt jest naprawdę super, wyszło symetrycznie. Podzielam to.
Ból jest cholerny. Pocieszające jest to, że z każdym tygodniem będę się czuł lepiej. Mam nadzieję, że gdy opuchlizna zejdzie,a później przy wyciąganiu blach, efekt będzie taki sam. Póki co irytujący jest ból klatki ale szwy, który trochę ciągną. Codzienne czynności jak zakładanie butów, czy ściaganie spodni jest wyzwaniem. Najbardziej nie lubie otwierać drzwi czy to do sklepów czy do samochodu, strasznie boli.
Myślę, że warto walczyć o swoje dobre samopoczucie. Ja z tą myślą chodziłem długi czas. Żałuję, że nie zrobiłem tego, gdy miałem 16 lat, dziś już byłbym dawno po wszystkim. Najwidoczniej do pewnych decyzji trzeba dojrzeć. Lepiej późno niż wcale
Jezeli wystarczjąco wierzymy w siebie i wiemy czego chcemy - osiągniemy to!